Włodzimierz Wysocki
Ballada o miłości
A kiedy znów potopu martwe fale
Do dawnych brzegów zawróciły bieg –
Ujrzała Miłość brzeg opustoszały
I wyszła milcząc z wód spienionych rzek
I wiatry nad wodami ją rozwiały
I ponad ląd uniosły ją na wiek.
Bo przecież gdziś szaleńcy jeszcze są
Co kar nie boją się i z nagród drwią,
Chcą tylko się zachłysnąć, chcą w pośpiechu
Wiatr pełną piersią wdychać, kiedy tak
Niepostrzeżenie oddech jej i takt
Ich rytmem staje się i ich oddechem.
Zakochanym zaścielę kwiatów łan
Niech na jawie słyszą i we snach:
Dopóki oddycham mogę żyć,
Póki żyję – kochać, kochać mam.
I wciąż się będą żegnać i rozstawać,
W jej wielkim kraju szukać dzień po dniu,
Bo Miłość od rycerzy swych wytrwania
Wymaga wciąż i ofiar chce i prób,
Spokoju, odpoczynku im zabrania
I w środku nocy budzi ich ze snu.
Lecz nierozumnych przecież żadna moc
Już nie zatrzyma jak świtania noc.
Gotowi życie oddać, jeśli trzeba
Byle ocalić niewidzialną nić,
Byle w ramionach swoich mogli śnić
By nikt im nigdy siebie nie odebrał.
Jej wybrańców wciąż odurzał wiatr,
Z martwych wskrzeszał ich i zbijał z nóg,
Lecz nie może życia życiem zwać
Kto nie kochał kiedy kochać mógł.
Miłością niewidzialną ogarniętych
Już nie dowołasz się, choć z wszystkich sił.
Rachunki zazdrość zlicza i oszczerstwo
Podcina skrzydła im, upuszcza krwi.
Nie pogardzajmy, gdy im brakło męstwa,
Zapalmy świecę, kiedy brakło dni.
Tam dusze ich zakryje kwiatów toń
I chłodnej dłoni nie wypuści dłoń
Na wiecznym szlaku, w który znów wyruszą
Gdzie krętych ścieżek poprowadzi ślad,
Przez drżące, wąskie kładki, tam, gdzie nad
Kipielą rzeki mosty się kołyszą.
Zakochanym zaścielę kwiatów łan,
Niech na jawie słyszą i przez sny:
Dopóki oddycham – kochać mam,
Przecież kochać to właśnie - znaczy żyć.
przekł. Jan Słowiński (ze zbioru 'Wczoraj wolność mi dali')